Zum Inhalt springen

Dzień 9-10/Tag 9-10

Dzisiejsze menu: śniadanie w Murmańsku, obiad w Petrozawodzku, kolacja w Petersburgu. Z tym, że cała ta uczta potrwa carskim zwyczajem dwa dni (albo i dłużej, trudno powiedzieć, bo a) jakaś dziwna strefa czasowa, b) no i jest non-stop jasno.

Start z „kampingu“ Titovka. Ruszamy do Murmańska, zadanie na dziś: odszukać lodołamacz Lenin. W mikro-konwoju złożonym z 4 pojazdów szybko dotarliśmy do Miasta-Bohatera (Город-Герой). Po drodze co kilka kilometrów pomnik (mniejszy lub większy) ku czci poległych żołnierzy. Pomniki zadbane, często świeże kwiaty – Rosjanie dbaja o swoich bohaterów! Dla wątpiących: dysponujemy filmem dokumentującym stopień zaawansowania technicznego rosyjskich pomników (music non-stop!).

Sam Murmańsk to największe miasto położone na tej szerokości geograficznej. Atut: niezamarzajacy port położony w 50 km fiordzie. Ludność obecnie ok. 300 tys, 30 lat temu było tu prawie pół miliona mieszkańców. Najwyraźniej koniec zimnej wojny przyczynił się do exodusu. W każdym razie brakujących 200 tysięcy w drodze do Petersburga nie spotkaliśmy.


Wir sind heute morgen mit vier Fahrzeugen vom Campingplatz Tietovka gestartet, die anderen Teams, mit denen wir über die Grenze gekommen sind wollten offensichtlich noch ausschlafen. Also, auf geht’s nach Murmansk, die heutige Tagesaufgabe dort: findet den historischen atombetriebenen Eisbrecher Lenin. 

Murmansk hat uns mit Regen empfangen, unterwegs sehen wir immer wieder Denkmäler für Helden oder gefallene Soldaten, die meisten sind gut gepflegt und es liegen immer frische Blumen aus. Murmansk selbst ist die größte auf diesen Breitengraden gelegene Stadt, dies ist hauptsächlich dem großen Hafen im 50km langen Fjord zu verdanken, wobei die Einwohnerzahl von ehemals einer halben Million auf etwa 300 Tausend gefallen ist. Offenbar hat das Ende des kalten Krieges der Stadt nicht gut getan.

image

image

image

W Murmańsku – niespodzianka! – padało. Kupiliśmy rosyjska kartę SIM (500 rubli, tylko transfer danych, 12GB, provider Megafon) i wyruszyliśmy – wciaz w mikro-konwoju prosto na południe. Karta w kombinacji z żółtym telefonem działała w pobliżu przydrożnych miast bez zarzutu, zdarzało nam się mimo wszystko długo jechać kompletnie poza zasięgiem jakiejkolwiek sieci gsm.

Droga z Murmańska do Petersburga to trasa M18, zwana potocznie „Kola“. Po jednym pasie w każdym kierunku ruchu. Nawierzchnia nowa, tu i ówdzie przebudowa. Rosyjskie dróg budowy prowadzone są z rozczulajaca beztroską, kierujacy pojazdem mniejszym od koparki musi w każdej chwili liczyć się z walcem drogowym czającym się za zakrętem. W sumie jednak nawierzchnia jak marzenie. Dla niedowiarków:


Um weiterhin online bleiben zu können, haben wir in Murmansk eine SIM Karte vom Anbieter MegaFon gekauft (500 Rubel, nur Daten, 12GB). Die Karte funktionierte in der Nähe größerer Ortschaften wunderbar, jedoch lagen große Teile der Straße nach St. Petersburg außerhalb jeglicher Mobilfunknetze.

Eben diese Straße wird umgangssprachlich auch „Kola“ genannt, es handelt sich hierbei zwar um eine gewöhnliche Landstraße mit nur einem Fahrstreifen je Richtung, jedoch ist die Qualität des Belags überraschenderweise sehr gut. Die Straße wurde vor nicht zu langer Zeit neu gemacht, so dass wir nur ab und an auf Baustellen gestoßen sind, die aber eher lässiger abgesichert sind als das, was man aus Deutschland kennt. Für die, die an die gute Qualität nicht glauben wollen, hier der Fotobeweis:

image

Pędzac na południe podziwialiśmy radary do mierzenia prędkości raz wbudowane w barierki, raz zawieszone na słupie, często również w formie mobilnej, czyli w postaci samotnego policjanta, mierzącego w nas, niczym John Wayne, czymś przypominającym skrzyżowanie suszarki z lutownicą. Wjazd i wyjazd z większego miasta okraszany jest chętnie punktem kontroli dokumentów. Nas nikt nie niepokoił, podróżowaliśmy spokojnie, rosyjscy kierowcy uprzejmi, nikt z nikim na drodze nie walczył.

W poszukiwaniu pomnika Wołodii zdecydowaliśmy się zjechać z M18 do miasta Olenogorsk. Bloki z wielkiej płyty i zdewastowane drogi – Bronek chrupał i kwiczał, w końcu doturlaliśmy się do Wołodii.


Auf dem Weg nach Süden mitten durchs russische Niemandsland sehen wir immer wieder Radaranlagen, mal integriert in Leitplanken, mal hängend oben auf einem Strommast, aber auch mal als am Straßenrand stehende Polizisten. Überhaupt wird in dem Land viel kontrolliert, alle paar Kilometer befinden sich auf der Straße, ähnlich zu Mautstellen, fest installierte Kontrollpunkte, die aber zum Glück nicht immer von der Polizei besetzt sind. An dem Fahrstill der Russen hatten wir nichts auszusetzen, uns ist keine Situation aufgefallen, die man sonst aus russischen YouTube Videos kennt.

Eine Aufgabe für die Russland Teams bestand auch darin sich mit einem Lenin Denkmal abzulichten. Auf der Suche danach entschieden wir uns von der Hauptstrecke M18 abzufahren, um die nah gelegene Bergbaustadt Olenogorsk zu besuchen.

image

image

image

Olenogorsk (miasta górnicze, stuczny twór w środku lasu, obecnie ok. 30 tys mieszkańców) rozbudził apetyt na Rosję Codzienną, z dala od świeżo wyasfaltowanej M18. Obraliśmy więc kurs na Kandalakszę. Kandalaksza to port nad Morzem Białym, podobnej wielkości co Olenogorsk. Drogi równie nierówne. Poza tym wycieczka udana, napotoczyło nam się urocze kino, był czołg ukwiecony i „Sztorm“ i cerkiew i dom partii.


Olenogorsk (etwa 30 Tausend Einwohner) ist eine künstlich, extra für die in der Nähe befindlichen Erzbergwerke angelegte  Stadt, die Bebauung besteht hauptsächlich aus Wohnblocks, mehrheitlich in Plattenbauweise. Die Straßen sind löcherig und man sieht eindeutig, dass die goldenen Zeiten der Stadt vorbei sind. Nach diesem Exkurs hatten wir so richtig Lust bekommen das echte Russland abseits der Hauptroute kennen zu lernen und so haben wir uns entschlossen einen weiteren Abstecher in die Stadt Kandalakša zu machen. Und es hat sich gelohnt, wir sahen ein uriges Kino, ein Panzerdenkmal und das Schiff „Storm“.

image

image

 

Nocleg w przydrożnym motelu, gdzie przypadkiem natknęliśmy się na trzy pozostałe pojazdy z naszego mini-konwoju (udało nam się skutecznie zgubić nasz mikro konwój w drodze do Kandalaszy). Tu zostaliśmy skonfrontowani z a) komarami zdolnymi zjeść średniej wielkości podróżnika z Uni Europejskiej w 32 sek. i to włącznie z pojazdem, o ile ten nie jest opancerzny, b) z obowiązkiem meldunkowym – każdy, kto się przez kraj błąka musi jest być zameldowanym. Miła Pani, świadoma obowiazku obywatelskiego, takoż uczyniła – w konsekwencji przez noc cała byliśmy pełnoprawnymi mieszkańcami Rosji.

Przy okazji uwaga techniczna odnośnie komarów: tubylcy zwykli chadzać ze średniej wielkości gałęzią brzozowa i regularnie się zielskiem tym okładać. Zdjęcia ilustrujace ten pożyteczny wymiar samobiczowania wkrótce, stay tuned!

Motelowa noc była pierwszą i jedyną spędzona poza brończym brzuchem. Było dziwnie – miękko, przestronnie i czysto. Koszmar, który kosztował 3000 ruble za 3os. pokój (ostatni wolny). Serdecznie wszystkich kibiców za to hotelowe faux pas przepraszamy.

Rano dalej, kierunek Petersburg. Po chwili coś w nas pęka. Chcemy na wieś. Nie chcemy M18. Tankujemy na wiejskiej stacji benzynowej magiczne paliwo (a wybór był duży: 80, 92, 95 okt, diesel kat 4 i 5), będace rosyjską wariacją na temat soku z gumijagód. No i mamy, co chcieliśmy: najpierw koło podbiegunowe, widziane z nieco chłodniejszej strony, a potem wieś – impresje sielskie:


Die Nacht auf dem Weg nach Petersburg verbrachten wir das erste und letzte mal außerhalb unseren Busses in einem Motel am Straßenrand. Dort trafen wir zufällig auf die drei anderen Teams, mit denen wir vor unserem Abstecher nach Kandalakša in einer Kolone gefahren sind.

Eine Nacht im Motel tat gut, und es wäre echt super gewesen, wäre da nicht die Mücken, die sich sofort auf die Neuankömmlinge gestürzt habe. Kein Wunder auch, denn noch kannten wir nicht das Allheilmittel der einheimischen, diese wedeln nämlich immer mit einem mittelgroßen Birkenzweig samt Blättern um sich, um die Piranhas der Insektenwelt von sich fern zu halten. Außer den Mücken lernten wir eine weitere Gepflogenheit des Landes kennen, die Meldepflicht für Ausländer. Die freundliche Dame am Empfang wusste davon und hat uns sogleich für eine Nacht zu ordentlich auf der Adresse des Motels gemeldeten russischen Bürgern mit ausländischer Staatsangehörigkeit gemacht. Der ganze Spaß kostete uns 3000 Rubel für ein 3 Bett Zimmer (es gab sonst keine freie Zimmer), es war sauber, die Betten waren ungewöhnlich weich aber bequem.

Am nächsten morgen geht es dann weiter nach St. Petersburg, wobei wir uns wieder entschließen die M18 zu verlassen, um in einem Ort an der Straße an einer magischen Tankstelle zu tanken. Die Tankstelle führt ungewöhnliche Sorten, neben den bekannten Benzin mit 95 Oktanzahl, gibt es dort auch Benzin mit 92 und 80 Oktanzahl. Auch der Diesel ist ungewöhnlich, den gibt es in Kategorie 4 und 5, wobei je höher die Zahl, desto besser ist die Qualität. Auf dem weiteren Weg haben wir es diesmal geschafft am Polarkreis anzuhalten und ein Foto zu schießen, sowie auch ein paar Impressionen aus einem Dorf an der Stecke mitzunehmen:

image

image

image

image

Ruch na drodze szybko tężał, Petersburg, Miasto-Bohater tuż-tuż. Po drodze krótka wizyta nad jeziorem Ładoga – i tu, wzorem ostępów murmańskich doświadczamy niezwykłego dla nas kultu bohaterów wojennych. To tu przyjeżdza się na randki, to tu płonie wieczny znicz, to tu w cieniu pomnika kupisz świeża rybę i odnajdziej kolejna stację wojennej drogi krzyżowej, albo np. toi-toia. Ładoga – świat mistyczny spowity dymem wędzonej ryby. No i nie takie znów wąskie, plażowe wrota szczęścia:


So langsam nahm der Verkehr auf der Straße zu, St. Petersburg (die Stadt wird auch selbst als Held bezeichnet) kam immer näher. Wie immer haben wir uns aber entschieden nicht den direkten Weg zu nehmen, sondern einen Abstecher zum Ladoga See einzubauen. Am See angekommen konnten wir wieder ein prachtvolles Beispiel dessen betrachten wie in Russland Helden mit Denkmäler verehrt werden. Das kuriose an diesem Denkmal aber war, dass es anscheinend ein idealer Platz für Dates ist, wie wir beobachten konnten. Immerhin brennt hier Tag und Nacht ein Gedenkfeuer und den Räucherfisch gibt es gleich um die Ecke.

image

image

image

Ostatecznie lądujemy na przedziwnym kempingu na obrzeżach Petersburga. I tu koniec słuchowiska, kto dobrnął do tego miejsca może sobie sam zafundować w nagrodę piwko.


Schlussendlich beenden wir unseren Tag auf einem kuriosen Campingplatz in Petersburg, in einem Stadtteil, welcher nicht unbedingt das Aushängeschild der Stadt ist. Wer es bis hierher geschafft hat, der hat sich sein Bier freilich verdient.

Fakty:

  • 1400 km
  • nocleg przy kampingu Titovka gratis
  • pierwszy nocleg w motelu przy M18, 3000 rubli
  • drugi (i kolejny) w motelu Phologist, Petersburg, 3000 rubli za dwie noce
  • spalanie ok 9 l/100km, pełen bak za ok 2000 rubli

Trasa;

  • Murmańsk
  • Olenograd
  • Kandałaksza
  • jez. Ładoga
  • Petersburg